niedziela, 24 marca 2013

Rozdział czwarty



„Nasza przeszłość nadaję kształt naszej przyszłości.”

Antoni Kępiński



Otworzyłam oczy i widziałam tylko ciemność, leżałam na czymś twardym w ogóle nie przypominającym śpiwora na którym spałam, wstałam i spojrzałam przed siebie, dalej ciemność, czasem gdzie niegdzie przebłyski światła do których chciałam podejść, ale gdy już wykonywałam ruch, one znikały. Nagle wszystko wokół zaczęło wirować, czułam jak moje ciało odpływa gdzieś indziej, zamknęłam oczy, by po chwili otworzyć je i zobaczyć jakąś bramę. Na około niej były płatki wiśni, który latały pod wpływem lekkiego i przyjemnego wiatru, obróciłam się do tyłu słysząc czyjś delikatny głos. Za mną stała kobieta, nie wysoka, ale na pewno wyższa niż ja. Miała na sobie białą suknie, która idealnie podkreślała jej budowę, do tego słomiany kapelusz, który zakrywał jej połowę twarzy. Miała niebieskie włosy, które sięgały jej do pasa. Wpatrywałam się w nią jak zaczarowana, nigdy nie widziałam tak pięknej kobiety, chyba że moją mamę, ona była najpiękniejsza ze wszystkich na ziemi.

-Witaj piękności, możemy porozmawiać?- zapytała aksamitnym głosem

Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam i czekałam na dalszy bieg rozmowy.

-Mam parę pytań do ciebie, które mogą ci się wydawać dziwne ale są bardzo poważne. Pierwsze pytanie brzmi: Kim jesteś?

-Nazywam się Hanabi Uchiha.- zaśmiała się, jakby bawiła ją moja odpowiedź

-Ja wiem jak się nazywasz, chodziło mi o to, jak się postrzegasz w swoim świecie.

-Jestem…- zacięłam się, nie wiedziałam co mam odpowiedzieć

-Drugie pytanie: Dokąd zmierzasz?

-Do…

-Trzecie pytanie: Czym jest twoja egzystencja?

-Jest…- co się ze mną dzieje?! Nie mogę odpowiedzieć na te pytania, bo najzwyczajniej w świecie, nie znam na nie odpowiedzi.

-Nie możesz mi na nie odpowiedzieć, jeszcze nie teraz, żyj przeszłością, dzięki temu staniesz się silniejsza, zaufaj mi.

-Nie chce żyć przeszłością! Ona jest strasznie bolesna, rozumiesz?!

-Rozumiem, ale ona pomoże ci przetrwać na tym świecie.

-Nie!- wybuchłam płaczem, ostatni raz płakałam w tamtą straszną noc, może to jest tylko sen, ale i tak odczuwam te wszystkie emocje

-Posłuchaj, przeszłość zawsze będzie przy tobie, chociaż nie wiem jakbyś się starała, nie uciekniesz przed nią, nie długo przeżyjesz coś, co kolejny raz cię zmieni, przygotuj się.

Obudziłam się cała zalana potem, do mojego namiotu wbiegł Ikuto, który miała na twarzy wymalowany strach.

-Co się stało? Hanabi, nic ci nie jest?- zapytał z troską, ja jak mała dziewczynka podniosłam się i wtuliłam w jego tors, nie odepchnął mnie, najwyraźniej wiedział, że tego potrzebuję.

-Już dobrze, cii… wszystko się ułoży.- szeptał mi uspokajające słówka, które bardzo mi pomogły.

-Ikuto, pamiętaj, choćby nie wiem jak była wredna, czy może chamska lub opryskliwa, zawsze, ale to zawsze, będziesz moim przyjacielem.- powiedziawszy to, odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam. Jego mina była bezcenna, był tak zszokowany, że aż nie da się tego opisać.

-Oj, już nie przeżywaj, rusz dupsko, bo chce się spakować.

-Ok.. pójdę powiedzieć, że się obudziłaś, nie martw się ta rozmowa zostanie między nami.- uśmiechnął się i wyszedł. Byłam jeszcze trochę roztrzęsiona po tym śnie, ale postanowiłam o nim nie myśleć. Nie było to jednak takie proste, ciekawiło mnie, kim była ta pani? Na co jej były te pytania? Tyle pytań było w mojej głowie a na żadne nie znałam odpowiedzi. Spakowawszy wszystkie rzeczy, wyszłam i zaczęłam składać swój namiot. Gdy już to zrobiłam, spojrzałam na ludzi stojąc naprzeciwko mnie, Nenneke stała i rozmawiała, albo raczej kłóciła się z Ikuto, sensei rozmawiał z Higashim a obok nich stał Ren i Kaito. Podeszłam do senseia.

-Jestem już gotowa- oznajmiłam

-Świetnie, dobra wszyscy wyruszamy już w dalszą podróż!- krzyknął

Biegliśmy po drzewach w bardzo dużym skupieniu, sensie zawsze wspominał, że to tutaj jest najwięcej ninja, którzy chcą napaść na innych.

Co jakiś czas, Nenneke rzucała mi spojrzenie mówiące „Będziemy musiały pogadać” byłam pewna, ze chodzi jej o sytuację z wczoraj, ona jest z natury straszną romantyczką, kto wie co sobie pomyślała. W pewnym momencie spojrzałam na senseia, wtedy się to stało, w jego kierunku poleciał kunai z notką wybuchową, zrobił unik a my odskoczyliśmy na odpowiednią odległość. Każdy ustawił się w wyznaczonym miejscu, w pozycji obronnej czekaliśmy na wroga, sensei kiwnął na Nenneke, ta uaktywniła byakugan i rozglądała się.

-Na 9 jest czterech ninja, duże pokłady chakry.

-Dobrze, trzymamy się planu, Hanabi jak coś to wkraczasz, ale nie spuszczaj wzroku z Kaito, jasne?

-Hai!- czekaliśmy na jakiś atak z ich strony, każdy był czujny, ja stałam lekko spięta ale i tak byłam odważna, jestem w stanie oddać życie na misji.

W naszą stone poleciało kilka senbon, wyjęłam kunai i wszystkie odbiłam, jestem ciekawa dlaczego wróg nie chce się ujawnić?

Zobaczyliśmy jak w stronę moją i Kaito lecą liczne wiązki, użyłam szybko futon i już po chwili byliśmy bezpieczni. Nagle ktoś w jakimś dziwnym płaszczu stanął naprzeciwko mnie.

<Muzyka>- radzę włączać podkłady

-Zabawimy się mała?

-Prędzej świnie zaczną latać!

Gdy kątem oka spojrzałam w tył, strasznie się zdziwiłam, za mną nie było już Kaito!

-Kuso!- przeklęłam, straciłam czujność i to był mój błąd, dostałam silnego kopniaka w brzuch. Odleciałam na kilkanaście metrów, trzeba przyznać silny jest.

-Hanabi, gdzie jest Kaito?!- usłyszałam krzyk senseia

-Sama nie wiem, nie widze go nigdzie!- krzyknęłam i szybko wstałam, moja drużyna też już walczyła, najdziwniejsze było to, że wszyscy mieli takie same płaszcze, może to jakaś organizacja.

Wyjęłam za pleców moją katane i natarłam na wroga, on też miał swój miecz więc walka była w miare wyrównana. Koleś był wysoki, tak, z dwie głowy wyższy niż ja, ale ode mnie każdy jest wyższy. Walka na miecze wydawała się nie mieć końca, oboje byliśmy wykończeni, chyba ja to bardziej odczułam, założę się że miałam miej chakry niż on, postanowiłam zaryzykować i włączyłam sharingan. Odskoczyłam i włożyłam miecz do pokrowca na plecach, złożyłam szybko pieczęcie.

-Katon: Hōsenka Tsumabeni- kilkaset shurikenów z chakrą ognia poleciało na mojego przeciwnika. Odbijał je mieczem ale chyba nie przewidział że jest ich za dużo, dwa wbiły mu się w noge.

-Aghr, zabiję cię dziewczynko!- uśmiech satysfakcji sam wstąpił na moją twarz.

-Kiedy on powoli się wykrwawiał, ja podbiegłam do niego i wyjęłam miecz poczym szybkim ruchem chciałam się go pozbyć, ale to co się stało przeszło moje najświętsze oczekiwania. Coś a raczej ktoś zablokował mój atak.

-Kaito, co ty robisz do cholery?!- byłam już zmęczona tą walką, zresztą to wróg, więc jakim prawem on go broni?!

Nic nie powiedział tylko natarł na mnie swoją bronią, ja zszokowana odbijałam każde natarcie, zwinnie władaliśmy mieczem, usłyszałam krzyk, spojrzałam w tamtym kierunku i ujrzałam jak Ikuto dostał od któregoś z nich kunaiem w noge, prawdopodobnie ma przecięty mięsień, muszę mu pomóc

-Kaito, czemu ze mną walczysz?! Nie pamiętasz, ze ja jestem ta dobra?!

-Może i jesteś, ale ja nie jestem.- po tym zdaniu wzbił się w powietrze i wykonał Fūton: Daitoppa

-Tak chcesz się bawić? Dobrze, zobaczymy!

Wykonałam pieczęcie.

-Katon: Kaen Senpū- wielka kula ognia w kształcie spirali otoczyła mnie i już po chwili leciała w kierunku Kaito, nie udało mu się uskoczyć, dostał, spadał na ziemię. Na razie miałam go z głowy, musiałam ocenić sytuacje, spojrzałam w kierunku drużyny, dobrze dają sobie rade, chwila.. gdzie jest Ikuto?!

-Ikuto!- krzyczałam, mając nadzieje że się odezwie

-Hanabi! Tutaj, pomórz mi!- pobiegłam tam, skąd dobiegały krzyki mojego przyjaciela.

Widok jaki ujrzałam był straszny, jeden z ninja atakował Ikuto, on nie mając jak się obronić poleciał i rozwalił pare drzew.

-Ikuto! Już jestem!- podbiegłam do niego i położyłam tak, ze opierał się o pień drzewa.

-Mam przecięty mięsień, nie mogę chodzić.

-Spokojnie, jestem tutaj, pomoge ci.- powiedziawszy to złapałam za rękojeść swojej katany i zaczełam walkę, wróg był bardzo silny i za niewiele mogłam mu zrobić, jednym sprawnym uderzeniem odbił moją broń, która poleciała za niego. Wyjełam z kabury kilka kunai i rzuciłam w jego stronę, poczym złożyłam kilka pieczęci. Mam cholernie mało chakry, jeśli ten atak się nie powiedzie, zginiemy.

-Kage Bunshin no Jutsu!- każdy z moich klonów miał w ręku kunai i nacierał na shinobi, ja biegłam w środku tworząc już moją tajną broń. Kiedy moje klony zaczeły atakować, wzbiłam się w powietrze i stworzyłam coś, czego uczyłam się już bardzo długo.

-Chidori!- z wielką prędkością skoczyłam na przeciwnika i przebiłam go, upadł na ziemię nie żywy.

Gdy zabiłam przeciwnika usiadłam obok Ikuto mocno dysząc.

-Dziękuje, Hanabi

-Proszę, a teraz chodz, zobaczymy jak sobie radzi reszta.- gdy chciałam wstać, ktoś z tyłu kopnął mnie mocno w plecy, odleciałam i uderzyłam o ziemię. Spojrzałam w tamtym kierunku, nie mogłam się podnieść, nie miałam siły.

-Zostaw ją!- Matsura wstał i próbował walczyć, nie wyszło mu to najlepiej już po chwili leżał na glebie, przeciwnik nawet się nie męczył walcząc z nim, kim on w ogóle jest? Nie widziałam go wcześniej.

-Denerwujesz mnie dzieciaku, pora z tobą skończyć.- ninja wykonał jakieś znaki i po chwili jeden z jego cienistych klonów przebił brzuch Ikuto.


-Nie!!!!- ból w sercu jaki wtedy poczułam był nie do opisania, on nie żyje, mój najlepszy przyjaciel nie żyje, kolejna osoba dla mnie ważna umarła, Ikuto Matsura- najzabawniejszy i aż do przesady sympatyczny chłopak, nie żyje.

Ninja, który go zabił, rzucił nim jak jakoś lalką koło mnie, spojrzałam na niego i nie mogłam wypowiedzieć żadnego słowa, on też spojrzał na mnie

-Zawsze byłaś mi bliska Hanabi, traktowałem cię jak siostre, której nigdy nie miałem, postwiłem sobie za cel ochronę ciebie i Nenneke, niestety… nie udało się, to wy mnie chroniłyście, byłem słaby i nic się nie zmieniłem, jestem tylko zadowolony, że chociaż umrę, mogłem ostatni raz spojrzeć na ciebie, bądź dzielna-łzy się zbierają- nigdy się nie poddawaj, walcz dzielnie i nie zmieniaj swojego charakteru, bądź taka odważna jaka jesteś, pamiętaj, że ja zawsze będę przy tobie.- łzy z moich oczy leciały jak szalone, nigdy się tak nie czułam, straciłam go, nie ocaliłam, on już nigdy do mnie nie wróci, ale spełnie to o co mnie poprosił, będę silna i teraz to pokarzę.

-Zabiłem twojego przyjaciela? Jak mi przy…

-Zamknij się, zginiesz za mojego przyjaciela, choćbym sama musiała zginąć!- poczułam coś dziwnego, zaczęły boleć mnie oczy, spojrzał na tego, którego tak bardzo teraz pragnęłam zabić, widziałam go, zupełnie inaczej niż przy zwykłym sharinganie, szybkim ruchem wstałam i zaczełam biec w jego kierunku, zaczeła się walka w ręcz, spojrzał mi w oczy a ja uaktywniłam coś, czego wcześniej nie mogłam mieć.

-Mangekyō Sharingan!- wpadł w moje Genjutsu- Tsukuyomi.

Został przywiązany do wielkiego krzyża, zaczełam go torturować, sprawiało mi to wielką przyjemność, czułam ogromny ból psychiczny po stracie przyjaciela, musi za to zapłacić! Ale nawet jego śmierć nie zwróci mi Ikuto!

Gdy torturowałam go dość długo, coś się stało, całe Genjutsu prysło a ja upadłam na ziemie.

Nade mną stał Kaito z jakimś typkiem, tamten ledwo się ruszał, muszę go dobić! Gdy chciałam wstać, nie znajoma mi osoba popchnęła mnie na wcześniej zajmowane miejsce.

-Odsuń się, bo nie ręczę za siebie!- wysyczałam i złożyłam pieczęć

-Katon: Gōryūka no Jutsu!- zaczęłam sterować ognistym smokiem, który zaczął atakować moich przeciwników, gdy oni oskoczyli, ukazał mi się mój główny cel, kazałam smokowi polecieć i zaatakować tą gnidę. Smok złapał go w rękę po czym ustawił na mój wzrost. Podeszłam do niego i spojrzałam się mu w oczy.

-Giń!- zacisnęłam pięści a smok bez żadnych trudności go zabił.


Dezaktywowałam technikę a sama upadałam na ziemię z wycieczenia.

************
Matko, co się z nią stało?! Wyglądała jakby od samego zabijania się cieszyła, co ta zemsta robi z ludzmi, hehe… co za ironia.

-Senpai, możemy już iść?- zapytałem gdy Hanabi opadłam na ziemie.

-Tak, już się zbieramy- nic z tych ludzi nie zostało, oni i tak nie byli potrzebni, to tylko jego pionki.

Mój mistrz podszedł do dziewczyny i pocałował ją w czoło.


-Już nie długo malutka, stałaś się silniejsza dzięki temu doświadczeniu, uwierz mi.- powiedziawszy to, oboje wracaliśmy do organizacji.
************
Gdy się obudziłam oślepiło mnie białe światło, muszę być w szpitalu, gdy wszystkie obrazy z ostatniej walki do mnie powróciły szybko wstałam i odczepiłam rurki do których przyczepione było moje ciało, urządzenie zaczęłam pykać tak, jakby ktoś umierał. Do sali wbiegł jakiś lekarz i pare pielęgniarek, za nimi był mój sensei.

-Dziecko, co ty robisz?! Połóż się szybko, proszę.- powiedział lekarz zbliżając się do mnie.

-Nie! Sensei, gdzie jest Nenneke?! I gdzie jest ciało Ikuto?! Gdzie my w ogóle jesteśmy?!- nie mogłam normalnie mowić, za dużo emocji mną targało.

-Spokojnie Hanabi, wszystko będzie dobrze.- chyba sam w to nie wierzył, ponieważ mówił głosem, pozbawionym jakich kol wiek emocji, same współczucie.

-Co ma być dobrze?! Ikuto nie żyje! Rozumiesz?! Już nic nigdy nie będzie takie samo! Ja chce do Nenneke, natychmiast!

-Już po nią ide.- powiedziała jedna z pielęgniarek i wyminęła Konohamaru, który wpatrywał się we mnie ze współczuciem, czego ja wręcz nie znoszę.

-Hanabi!- do moich uszu doleciał dziewczęcy głos, który tak pragnęłam usłyszeć. Rzuciła się w moją stronę i płakała na ramieniu. Po moim policzku poleciałam jedna, samotna łza, która oddawała tyle uczuć, ile cały potok.

-Już cii…, nie płacz, nie będę ci mówiła, że wszystko się ułoży, bo nic już nie będzie takie samo i ty o tym wiesz.- mówiłam głaszcząc ją po głowie.

-Chcemy zostać same-powiedziała przyciszonym głosem, nikt nie ruszył się nawet o milimetr, chociaż dobrze słyszeli o co poprosiła.

-Głusi jesteście?! Wynocha!- wybuchałam, nie mogłam już utrzymać swojego gniewu, musiałam się jakoś rozładować. Wyszli wszyscy, sensei tylko ostatni raz spojrzał na nas i zamknął za sobą dzwi. Razem z Nenneke położyłyśmy się obok siebie na łóżku, patrzyłyśmy w sufit, każda była pogrążona w swoich myślach. Kolejna osoba mnie zostawiła, kolejnej osobie zaufałam a ona to spieprzyła i mnie oszukała. Kaito był wrogiem, ja mu zaufałam, Daisuke był moim bratem jemu ufałam bezgranicznie, on i tak mnie oszukał i zabił rodzinę. Ikuto, mój przyjaciel od dziecka, zginął i nigdy już go nie zobaczę.

-Jesteśmy w Sunie, cały pieprzony klan Senju zostaje tutaj a my nie długo wyruszamy do Konohy.- powiedziała Nenneke i dalej patrzyła w sufit

-Dobrze, powiemy Konohamru- sensei, że lepiej się czuję i możemy już ruszać.

-Powiedz mi… dlaczego on? To był taki cudowny przyjaciel… więc dlaczego on a nie my?

-Nie wiem Nenneke… nie mam pojęcia.

-Hanabi…

-Tak?

-Obiecaj mi, że nigdy się nie opuścimy, że zawsze będziemy dla siebie wsparciem, że nikt nas nie rozdzieli, nawet śmierć.


-Obiecuję.
***********
2 dni pózniej, byliśmy już w wiosce, wszyscy byli przygnębieni śmiercią Ikuto, ale najbardziej ja, Nenneke i sensei, nie licząc oczywiście jego rodziny.

Właśnie stałam przed lustrem w łazience i przygotowywałam się na pogrzeb mojego przyjaciela. Miałam na sobie czarną spodniczkę i czarną bluzeczkę na ramiączka na to czarna marynarka i czarne baleriny. Miałam przygotowaną białą lilie i list, w którym było napisane co chciałam powiedzieć jemu, za nim umarł.
Wzięłam wszystko co było mi potrzebne i wyszłam z domu, szłam uliczkami Konohy, co za ironia… akurat dzisiaj padał deszcz, jakby aniołom też było smutne z jego śmierci. Zobaczyłam Nenneke, była ubrana tak jak ja, na czarno. W ręku miała białą lilie a w drugiej zaś trzymała list, najwyraźniej ona też pomyślała, żeby napisać do niego pare słów. Spojrzałyśmy na siebie i wspólnie poszłyśmy na cmentarz gdzie miała się odbyć ceremonia pogrzebowa.

Cały cmentarz był zapełniony, dużo ludzi stało o mokło w deszczu, żeby pożegnać się z Ikuto. Nawet hokage przyszedł, wygłosił mowę pożegnalną i powiedział parę słów od siebie. Byli też członkowie drużyn naszego rocznika i inni. Wszyscy podchodzili do nagrobka i kładli na nim kwiaty, najpierw była rodzina, potem dopiero przyjaciele. Pierwszy poszedł sensei, potem Nenneke a na końcu ja. Gdy stałam nad jego grobem, nie mogłam uwierzyć że to wszystko się stało, nie uratowałam go, miałam okazję, ale tego nie zrobiłam. Położyłam kwiatka i list, chwile tak stałam i wpatrywałam się w zdjęcie mojego przyjaciela. Gdy uświadomiłam sobie, że nie jestem tutaj sama i inni też chcą się z nim pożegnać, odeszłam i stanęłam koło Uzumaki. Rodzina stała koło wjeść na cmentarz i przyjmowała kondolencje, ja wiem jak to jest, na pogrzebie moich rodziców stałam sama i musiałam wysłuchiwać tego jak to oni mi współczują, bo znali i bardzo lubili albo podziwiali moich rodziców. Podeszłam do mamy Ikuto i lekko się skłoniłam, poczym dodałam-Przepraszam.

-Za co ty mnie dziecko przepraszasz?- spytała się, ze słabym uśmiechem, miała podpuchnięte oczy od płaczu a łzy same cisnęły się jej na twarz.

-Czuję się winna….

-Nie możesz, Ikuto by tego nie chciał.- powiedziała i wpięła się w ramie swojego męża mocno szlochając.

Odeszłam i postanowiłam iść do domu, ktoś złapał mnie za rękę.

-Możemy razem spędzić czas?- zapytała się mnie Nenneke

-Tak, chodzmy wiesz gdzie.- powiedziałam i szłam wolnym krokiem, ramie w ramie z moją przyjaciółką. Miejsce „rozpaczy i bólu” było tym, czego teraz potrzebowałyśmy.

czwartek, 21 marca 2013

Rozdział trzeci


Na samym początku chciałabym powiedzieć wam że zmieniam narracje z osoby trzeciej na pierwszą, życze miłego czytania. Anae ;-)

'' Dopóki walczysz , jesteś zwycięzcą "

Po krótkim czasie doszłam do swojego domu, postanowiłam że pójdę na góre i wezmę kąpiel przed walką, musze pokazać temu gnojkowi gdzie jego miejsce! O co mu w ogóle chodziło, z tym atakiem na mnie? Tak naprawde, nawet się do niego nie odezwałam, zawsze robiłam sobie dużo wrogów przez to że jestem chamska, ale jemu nic nie zrobiłam, eh ludzie są dziwni. Po kąpieli nałożyłam strój i wziełam potrzebne rzeczy, mój wzrok przez chwile zawiesił się na zegarku, który wskazywał godzinę 22.00, ciekawe czy przyjdzie? W tym momencie zrobiłam duży grymas na twarzy, mój głód dał o sobie znać, grymas ten powiększył się gdy po całej posiadłości rozniosło się niemiłosierne burczenie w brzuchu, brak jedzenia robi swoje, zwarzywszy na to że nie jadłam śniadania. Zeszłam z góry po schodach do kuchni, gdzie zaparzyłam sobie zieloną herbatę i zrobiłam trzy kanapki z serem. Usiadłam na krześle w jadalni i zaczęłam konsumować posiłek. Gdy spokoju jadłam, spojrzałam przez chwile na sufit, zdziwiłam się, widząc poluzowaną deskę, dziwne że wcześniej jej nie widziałam, muszę zobaczyć co tam jest, odłożyłam kanapki i weszłam na krzesło, czy ja musze być taka mała?! Zeszłam żeby po chwili znowu wejść tylko że z miotłą, zaczęłam pukać w ową belkę aż spadła na ziemie, ukazując mi jakąś skrzynkę, bądź mądrą i sięgnij po nią, chyba zacznę łykać jakiś hormon wzrostu, w końcu mam 16 lat i 157 cm wzrostu! Jest 22.30 a ja zamiast iść na pole treningowe próbuję wyciągnąć jakąś głupią skrzynkę z sufitu, boże jak to brzmi! Pierdole, idę na walkę, pózniej ją zobaczę, jeśli ciekawość mnie nie zabije po drodze. Wyszłam z domu, wcześniej zamykając dzwi na klucz, przechodziłam uliczki Konohy w wolnym tempie, była pełnia, kocham pełnie, gdy byłam mała, mama zawsze siedziała ze mną na ganku i potrafiłyśmy godzinami siedzieć na huśtawce i patrzeć na nią, wtedy byłyśmy okryte kocem i przeważnie w ręku spoczywał jakiś gorący napój, ehh szkoda że jej tu nie ma, swoją drogą ciekawe co jest w tej skrzyni, jak ją widziałam była bardzo zakurzona czyli jest tam już długo, mogłam ją otworzyć! Ha, byłam pewna że ciekawość mnie dopadnie. Gdy moja ciekawość nie dawała za wygraną, doszłam na pole treningowe, jeszcze go nie było,
poczekam trochę a jak nie przyjdzie to będzie znaczyło że stchórzył, sądzę że nie przyjdzie to tchórz, ich można poznać na kilometr, chociaż zaatakował mnie, każdy wie że nie atakuję się członka klanu Uchiha, wyróżniamy się tym że jesteśmy silni, oczywiście jeszcze aroganccy i chamscy, ale to swoją drogą.

************
Właśnie miałem zamiar wyjść na tą jakże zabawną walke z tą małolatą gdy drogę zagrodził mi mój wuj.
-Gdzie się wybierasz?
-Wychodzę na spacer, duszno jest.- nie umiem kłamać, oby się nie skapnął
-Kłamiesz.- mówiłem!

-Wcale nie kłamię, Ichigo pokazał mi trochę wioskę więc spokojnie mogę wyjść nie gubiąc się przy tym. – wuj spojrzał na mnie krzywo ale przepuścił, więc czym prędzej wyszedłem z domu i podążyłem na pole treningowe nr.1
Czekałam już długo czasu, ile można iść? Jeśli nie przyjdzie, jutro zaśmieję się mu prosto w twarz. Usłyszałam szelest w krzakach, szybkim ruchem rzuciłam w tamtym kierunku kunaia.
Brzdęk, odbita broń, kolejna leci w moim kierunku
Zrobiłam unika, broń wylądowała w drzewie, było ciemno więc aktywowałam sharingan, od razu lepiej wszystko widać, widziałam już swojego przeciwnika, był ukryty w krzakach, moje ręce zaczęły wykonywać pieczęcie Wąż → Tygrys → Małpa → Świnia → Koń → Tygrys, krzyknęłam Katon: Gōkakyū no Jutsu, z moich ust wyleciała wielka ognista kula, która nacierała na Rena. Udało mu się uniknąć mojego ataku zobaczymy co on pokarze, składał techniki w bardzo szybkim tempie, szybszym niż ja, Baran , Doton: Arijigoku no Jutsu, wielki duł zaczął mnie wsysać do środk, co robić? Nie uda mi się uskoczyć, dawno nie używałam techniki ziemi, miejmy nadzieję że się uda, Królik > Dzik > Szczur > Koń > Tygrys > Wąż położyłam rękę na ziemie, rozdzieliła się ona na boki i uniemożliwił mi wlecieć do wiru, użyje na nim jednego z moich ulubionych ninjutsu, musze w niego trafić inaczej zużyje tak dużo chakry że mogę się pożegnać z wygrną, usłyszałam szept przy uchu
-Za dużo myślisz, lepiej atakować, przerywam tą walke!- że niby co do cholery?!
-Kim ty jesteś, że masz prawo nam tak mówić?!- kurde wkurw na maxa, ten gościu nie będzie mi walki przerywać, że niby ja mam go słuchać? Nie doczekanie!

- Nazywam się Kaito Ozaki, jestem przyjacielem tego głąba co tam stoi- wskazał na Rena, czyli on przyjechał z nim, ciekawe.
-Co tu robisz? Wuj cię przysłał?- ale kiedy on się tu zjawił?! Ten Senju mnie dołuje, on jest za szybki! Musze więcej ćwiczyć
-Sharingan? Imponujące, czyżby Uchiha?- nie kuzwa, Hyuuga
-Hanabi Uchiha, dlaczego przerwałeś nam walkę?- och, jaka ja jestem uprzejma
-Higashi mnie poprosił żebym poszedł po ciebie i przerwał tą jakże cudowną walke- sarkazm, czuję go i mi się on nie podoba
-Może cudowna a może nie, to nie powód żeby nam ją przerywać, kulturalnie trzeba było zaczekać a nie się wpieprzać w połowie!- to jeszcze nie jest mój wybuch, dopiero on nastąpi.
-Ta młoda ma racje, Kaito czy wuj coś jeszcze mówił?
-Poza tym że mamy wracać to nic, dowidzenia Hanabi- pożegnał się i odszedł, chociaż on jeden się pożegnał, ten drugi to za grosz przyzwoitości w sobie nie ma.

-Tsa, pa.- poszłam do siebie do domu nawet się nie odwracając, musze się wyspać bo znowu się spóznie na trening.
Razem z moim przyjacielem doszliśmy do domu, w progu czekał na mnie wuj z nie za wesołą miną
-Więc jak poszła walka?- zapytał gdy zdejmowałem buty
-Dobrze, jakby Kaito nie przerwał walki, wygrałbym.- przez chwile mogłem dostrzec mały urywek uśmiechu, albo jakiś grymas przypominający go.
-Sądzę że szanse były bardzo wyrównane, zważywszy na to, że ta młoda umie Doton i powstrzymała twoją ulubioną technikę.
-Nie prawda, ona jest słaba, powinna więcej czasu spędzać na treningach jeśli chce kiedyś dokonać zemsty.- powiedziałem z przekąsem
-Ale ona nie chce dokonywać zemsty, ona chce zadowolić rodziców, a oni by tego nie chcieli.- mój wujek czasem przeraża mnie tymi swoimi wiadomościami
-Głupia jest i tyle.- syknął Ozaki i poszedł do swojego pokoju, on to ma trudne życie, współczuję mu, ciągle pod górkę, pójde do niego i z nim pogadam, gdy już chciałem wykonać krok w jego kierunku, zatrzymała mnie ręka mojego wujka na ramieniu.

-Zostaw go Ren, on potrzebuje samotności w takiej chwil, na tyle dobrze go znasz żeby wiedzieć, jaki jest- spojrzał mi prosto w oczy i wskazał drugą ręką dzwi od mojego pokoju, przytaknąłem i weszłem do owego pomieszczenia, wziąłem potrzebne rzeczy do spania po czym zniknąłem w dzwiach toalety. 

************
Gdy weszłam do domu od razu przypomniała mi się tajemnicza skrzyneczka, jest już za 15 druga, zobaczę ją i ide spać. Zdjęłam buty i pobiegłam szybko na górę wziąć prysznic, gdy byłam już w wannie gorąca woda oblewała całe moje ciało, jest mi dobrze, uwielbiam ciepło, nienawidzę zimna, dlatego zima to istna katorga dla mnie, za to Nenneke uwielbia zimę, jej i tak jest ciągle ciepło wiec jej to zwisa i powiewa czy jest zimno czy ciepło. Wyszłam z błogiego stanu i od razu poczułam jak całe moje ciało przechodzi zimny prąd, okryłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki do mojej sypialni, wyjęłam z niej pidżamę nocną i nałożyłam. Zeszłam na dół do jadalni, szczerze to nie miałam zbytnio siły by cokolwiek robić, ale trudno się mówi, ciekawość przede wszystkim! Przysunęłam tym razem stół a na nim położyłam krzesło, jestem genialna, zamiast zrobić tak od razu ja kombinowałam z jakąś miotłą! Moja inteligencja mnie onieśmiela. Gdy już tak stałam na tym krześle i sięgałam skrzyneczki, owy przedmiot pode mną się przesunął a ja z wielkim hukiem upadałam na ziemie.
-Nic mi nie jest, żyje!- gadałam do siebie, jakby na potwierdzenie swojego stanu zdrowotnego. Mam tajemnicze pudełeczko, to jest najważniejsze! Ej, zaraz, tu jest znak mojego klanu, co do jasnej pierdoły?! Musze to zobaczyć, wbiegłam znowu na góre, kuśtykając ale to szczegół. Weszłam do sypialni rodziców, zawsze jak mam gorsze dni siedzę tutaj i dołuję się bardziej, chyba jestem masochistką, trudno… życie. Położyłam się na łóżku i próbowałam otworzyć szkatułkę, nie no kurwa, jeszcze tego brakowało żeby jakaś pieczęć na tym była! Ja tu chyba padaki dostane! Co za pojeb to zrobił! Dobra replay, to mądry człowiek bo zrobił to bardzo starannie, trzeba przyznać, ale i tak go już nie lubie! Hmm, wiem! Olśnienie zawsze w modzie, pójde jutro do Nenneke, ona jest świetna w pieczęciach, pomoże mi na pewno.
Włożyłam ją pod łóżko a sama udałam się do krainy snów, gdzie śniła mi się moja mama i ja, patrzące na pełnie księżyca.

Spałam sobie smacznie a tu nagle słyszę pukanie do dzwi, co za kretyn puka o tej porze?! Zatkałam sobie uszy poduszką i próbowałam spać dalej, niestety nie było mi to dane, pukanie nasilało się i nasilało aż zamieniło się w dobijanie. Ledwo zwlekłam się z łóżka i chwiejnym krokiem zeszłam na dół, otworzyłam z rozmachem dzwi od domu i natychmiast zamknęłam oczy bo słońce zaczęło mi po nich świecić. Z pół przymkniętymi powiekami spojrzałam na nie proszonego gościa, okazał się nim być mój jakże kochany sensei, czujecie ten sarkazm mam dzieję.
-Czego?- warknęłam, co nie wyszło za ciekawie, gdyż miałam jeszcze lekko zaspany głos
-Mamy misje, ubieraj się i idziemy, cała drużyna czeka już u hokage.
Zamknęłam mu dzwi przed nosem i już chciałam wchodzić na górę gdy przypomniał mi się srogi ton ojca: Sensei to świętość, pamiętaj!
Wróciłam się i otworzyłam dzwi, poczym gestem ręki zaprosiłam go do środka, on jak gdyby nigdy nic rozsiadł się wygodnie na kanapie i czekał na mnie, przewróciłam oczami, pobiegłam się ubrać i odświeżyć, gdy zrobiłam owe czynności, należało spakować się na misje.
-Gdzie wyruszamy?!- krzyknęłam tak aby usłyszał
-Do Suny, weź coś lekkiego żeby nie było ci za ciepło!
Nie odpowiedziałam tylko zaczęłam się pakować, wzięłam lekkie ciuchy na przebranie i bieliznę. Muszę wziąć przede wszystkim moją cudowną Katane od taty na 5 urodziny, nie codzienny prezent, ale ja wolałam takie niż jakieś głupie laleczki, które nie pomogą mi kiedyś w życiu, ta broń jest piękna, najbardziej podoba mi się to, że jest z białej stali i jeden cios głębszy, zabija, najczęściej robi rany kłute ale to i tak dobrze. Wzięłam jeszcze kilka senbon, shurikenów, kunai i notek wybuchowych, przez chwile zastanawiałam się czy wziąć kastety ale zrezygnowałam. Gdy byłam już przygotowana na misje, zeszłam na dół i razem z moim sensei wyszliśmy z domu.
Gdy szliśmy w kierunku biura hokage, postanowiłam troche wypytać się go na temat misji.
-Więc idziemy do Suny, na ile dni?
-Góra 3, jeśli po drodze się nic nie przytrafi to Czemy być spokojni że się wyrobimy.
-Jaki jest cel misji?

-Mamy przetransportować klan Senju.
-Ale, przecież oni mieli jechać pózniej, podobno chcieli zwiedzić wioskę.
-Dokładnie, ale się plany pozmieniały i kazekage oczekuje ich wcześniej.
-Szkoda..- czy ja to powiedziałam?!
-A co polubiłaś ich?- ten zadziorny uśmieszek, bądź tu człowieku spokojny!
-Ja?! No chyba nie, tak tylko mi się powiedziało.
-Yhym, na pewno.
Gdy nasza rozmowa tak trwała a ja upierałam się przy swoim, doszliśmy do głównego budynku wioski. Oboje wchodziliśmy po krętych schodach do gabinetu. Sensei zapukał do dzwi, po usłyszeniu donośnego „wejść” przepuścił mnie pierwszą i wszedł od razu za mną.
-Skoro cała drużyna 3 już jest możemy objaśnić całą misje.- wzrokiem okrążyłam całe pomieszczenie, przy oknie stał Higashi i rozmawiał z Renem, obok Rena stał Kaito i patrzył się na mnie z uśmiechem, odwzajemniłam ten gest- co się ze mną dzieje? Jestem za miła! Trochę dalej stał Ikuto i patrzył się na hokage, Nenneke stała koło niego i bawiła się kunaiem, na nią patrzyłam znacznie dłużej bo chciałam wyłapać kontakt wzrokowy, nareszcie wyłapałam jej spojrzenie, ruchem ręki pokazałam żeby podeszłam do mnie. Gdy chciała już ruszyć w moim kierunku, Naruto odchsząknoł tym samym zwracając na siebie uwage.
-Plan z wyglądu jest prosty, ale tylko z wyglądu. Musicie przetransportować cały klan do Suny, lecz po drodze mogą spotkać was niebezpieczeństwa, oczywiście nie muszą, ale jestem prawie pewien że tak się stanie, Misja jest rangi B. Drużyna 8 już wyruszyła z resztą klanu, wy wyruszacie z osobami tutaj obecnymi. Życzę powodzenia i udanej misji, do zobaczenia.
Gdy wujek przedstawił nam wszystko, wszyscy wspólnie ruszyliśmy pod bramę. Drużyna 8, tam jest Mizosuke, były przyjaciel mojego brata. Od tamtego wydarzenia nie miałam z nim za bardzo kontaktu, tylko z jego mamą i tatą, szkoda lubiłam go.
Doszliśmy do bramy, sensei pokazał jakąś karteczkę i wyruszyliśmy
Gdy opóściliśmy już wioskę, podeszłam do Nenneke, by powiadomić ją o owym znalezisku.
-Wiesz, jeśli pieczęć nie jest tak bardzo za trudna mogę zawsze spróbować, ale nie obiecuję.
-Wiem, jesteś w tych sprawach najlepszą osobą jaką znam, musisz mi pomóc, jak nie ty to nikt!
-Może pogadaj z Ikuto? On też się zna
-Ale nie tak jak ty, po misji ją sprawdzimy ok.?
-Dobra, zauważyłaś że ten cały Kaito ciągle się na ciebie gapi?

-Jakoś nie, mam ważniejsze sprawy na głowie niż gapienie się na tego chłopaka 

************
Czy my nie możemy iść troszeczkę szybciej?! Idziemy jakbyśmy mieli 5 kilo w gaciach! Trudno raz się żyje…
-Konohamaru-san czy możemy troche przyśpieszyć? Jakby nie patrzeć my tez jesteśmy shinobi i możemy biec.
-Tak oczywiście, ale najpierw się na chwile zatrzymamy, bo trzeba objaśnić plan w razie ataku.
-Nenneke ty będziesz osłaniać Rena- że niby mnie?! Ja sam umiem o siebie zadbać!
-Ikuto ty osłaniasz pana Higashiego, Hanabi pilnujesz Kaito, ja walczę, w razie potrzeby Hanabi wkraczasz, zrozumiano?
-Hai.- wszyscy przytaknęli, ale ja i tak chciałem dodać swoje 5 groszy.
-Ja potrafię się sam obronić, nie widzę potrzeby żeby dziewczyna mnie broniła.
-Ta dziewczyna może skopać ci dupe tak, że nie usiądziesz na niej przez miesiąc.- jak mnie wkurza ta Uchiha, jeszcze broni koleżanki, jakież to szlachetne.
-Dobra, ale jak coś to obronie się sam.
-Uwierz mi nie będzie takiej potrzeby, ta dziewczyna jest najlepszą w taijutsu kunoichi tego rocznika.- ich sensei jest miły, szkoda że ta cała arogancka dziewucha taka być nie może.
Po objaśnieniu biegliśmy już jak na shinobi przystało, szybko i zwinnie skakaliśmy po drzewach. Kątem oka spojrzałem na Kaito, ten to dopiero ma zmienność nastroju, jak kobieta w ciąży, raz wkurzony tak że może rozwalić pół domu, raz spokojny i uśmiechnięty, ehh jego nie ogarniesz. Czy on podbiega do niej?! Nie, wydaje się mi, a jednak podbiegł!
************
Biegliśmy już normalnie, koło mnie skakała Nenneke i ze mną rozmawiała, spojrzałam się w bok a tam widzę Kaito, który zmierza w moją stronę.
-Jak tam?
-Dobrze, tak bardzo się nudzisz że aż podszedłeś do mnie pogadać?
-Nie, dlaczego? Tak sobie pomyślałem że może się lepiej poznamy?
-Zaraz i tak się rozstaniemy w Sunie.
-Ale to wcale nie oznacza, że nie możemy się lepiej poznać, ja zacznę, jak wiesz nazywam się Kaito Ozaki, pochodzę z Tsuki-gakure i mam 18 lat, teraz ty.- ale się dużo o nim dowiedziałam, chyba to za dużo informacji.
-Ja nazywam się Hanabi Uchiha, pochodzę z Knoha- gakure i mam 16 lat, teraz się już poznaliśmy, lepiej ci?
-Ty masz 16 lat?! Nie rozśmieszaj mnie, przecież ty masz góra 155 cm wzrostu!- on ze mnie kpi?!
-Wypraszam to sobie, mam 157cm!
-No, więc pomyliłem się tylko o 2 cm, zaraz wymyślimy ci przezwisko, hmm… Ko*, od dzisiaj będę na ciebie mówił Ko!- uśmiechnął się zadziornie i poczochrał mnie po włosach.
-Że, co proszę?! Jak ja cię zaraz…- nie mogłam dokończyć mojej jakże cudownej grozby, ponieważ sensei wszedł mi w słowo.
-Robi się już dość pózno, zatrzymujemy się i robimy postój na noc, Hanabi zajmiesz się rozpaleniem ogniska, Ikuto i Nenneke rozstawcie namioty, o warcie porozmawiamy jak wszystko będzie gotowe. Poszłam w stronne lasu po jakieś patyki i chrust, czym bardziej zagłębiałam się w las, on wydawał się bardziej mroczny, nie przeszkadzało mi to, lubię takie klimaty, do
tego cisza i spokój, idealne miejsce na wiele refleksji w sprawie swojego życia. Gdy znalazłam to, czego szukałam, zaczęłam wracać w stronę obozowiska, gdzie będę znowu musiała się użerać z tym całym Kaito. Wnerwiający człowiek, w ogóle jakim prawem, nazywa mnie małą?! Jest nawet bardziej wnerwiający od Rena i Ikuto razem wziętych, a to jest cholernie duży wyczyn. Gdy doszłam na miejsce, wzięłam się za rozpalanie ogniska, rozłożyłam na około drewna kamienie i podpaliłam katonem. Ognisko zaczęło się palić a ja usidłam koło niego i ogrzewałam się, zapowiada się zimna noc. Namioty były już rozłożone i wszyscy wspólnie grzaliśmy się przy ogniu, usiadłam koło Nenneke i wspólnie myślałyśmy, co może być w tajemniczej skrzynce, która nie dawała mi spokoju, moja ciekawość powoli zaczęła się udzielać też blondynce, ona wymyślała, że skoro tam jest znak mojego klanu, to może są tam jakieś tajne i zakazane zwoje, w sumie jest to mało prawdopodobne, ale lepsze to niż nic.
Siedziałem i patrzyłem na ogniki, które tańczyły na wietrze, Próbowałem się w słuchać i wyłapać jakieś słowa, Uchiha mówiła coś o jakieś skrzynce, och! Jakich ona pięknych wulgaryzmów używa, Konohamaru-san rozmawiał z wujkiem Rena, natomiast sam Ren rozmawiał z Ikuto. Tylko ja siedziałem i myślałem o tym, czego miałem się dowiedzieć w Sunie, jestem tylko ciekaw do czego mu to, przecież takie podstawowe informacje już ma, ale on i tak chce tego więcej, bezsensowna strata czasu. Wstałem z zajmowanego miejsca i ruszyłem w stronę namiotu, na chwile jej wzrok spoczął na mnie, by po chwili dalej wrócić no konwersacji ze swoją koleżanką.

-Kaito, twój namiot, będzie ten brązowy, dobranoc.- przytaknąłem i położyłem się spać.
-Więc dzieciaki, kto chce pełnić pierwszą warte?- mój sensei wstał i obdarował nas spokojnym wzrokiem.
-Ja mogę, będę mieć już z głowy.- zawsze było tak, że pierwsza się zgłaszałam, może dlatego że jakbym zasnęła nikt by nie był wstanie mnie obudzić.
-Dobrze, Hanabi gdyby coś się działo, masz natychmiast mnie obudzić. Po tobie pójdzie Nenneke a potem Ikuto.
-Hai, sensei. Wszyscy podążyli do swoich namiotów a ja położyłam się na karimacie i patrzyłam w gwiazdy, oczywiście nie tracąc czujności. Usłyszałam jakiś dzwięk, odwróciłam się gwałtownie, ale nic nie zauważyłam, usiadłam i wsłuchiwałam się w powie wiatru,
mając nadzieje że coś po za nim usłyszę. Wiatr zawiał mocniej, w tym momencie wstałam i spojrzałam na „wroga”.
-Kaito?
-Tak, wystraszyłem cię? Jak tak, to przepraszam.
-Jest ok. tylko następnym razem się tak nie skradaj.
-Będę pamiętać.- uśmiechnął się do mnie i wspólnie patrzyliśmy w gwiazdy.
-Lubię bardzo patrzeć na niebo nocą, jest wtedy takie piękne i tajemnicze.- powiedział to takim spokojnym głosem, że przez chwile pomyślałam czy to aby on.
-Ja też, zawsze gdy byłam mała, lubiłyśmy z moją mamą patrzeć na gwiazdy i wymawiać życzenia, z nadzieją że one się kiedyś spełnią.- nie wiem skąd u mnie taka śmiałość na wspominanie o rodzinie, ale czuję, że jemu mogę zaufać. Spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, ale po chwili ten wyraz twarzy zmienił się w ciepły uśmiech.
-Bardzo dużo się uśmiechasz.- stwierdziłam
-Wiem, w sumie to nie wiem czemu miałbym tego nie robić, życie jest po to, aby się nim cieszyć. Ja pokazuję to przez uśmiech, bardzo mało się smucę, wolę zastępować smutek uśmiechem…
-Dobra mina do złej gry, sprytne.
-Wiem. Mam pomysł, zgadzasz się?
-Zależy jaki.
-Wybierz sobie jedną z gwiazd i pomyśl życzenie.
-Po co?- zapytałam zdziwiona
-Proszę, ja też to zrobię. Tylko pomyśl takie, o którym marzysz najbardziej na świecie. Spojrzał z powrotem na niebo, znalazłam tam, taką jedną gwiazdeczkę, która świeciła bardzo mocno, wydawała się najmniejsza ze wszystkich, ale jej blask był wart uwagi człowieka. Zagłębiłam się w swoim sercu i pomyślałam, czego ja tak
naprawdę bardzo pragnę? Moje życzenie brzmiało następującą: Spotkać w życiu taką osobę, dla której będę całym światem. Całym sercem i nadzieją... Taką, którą będę kochała z całych sił.
-Już pomyślałaś?
-Tak, a ty?
-Tak, o czym pomyślałaś?
-Nie znasz zasad? Życzenia, nie wymawia się na głos bo się nie spełni.
-Oczywiście, jakbym śmiał zapomnieć.
Usłyszeliśmy dzwięk rozsuwanego namiotu, oboje spojrzeliśmy w tamtą stronę i ujrzeliśmy zaspaną Nenneke, która wychdziła zmienić wartę. Gdy zobaczyła nas siedzących na trawie, rozszerzyła oczy ze zdziwienia i przetarła je, chcąc chyba uświadomić sobie że to co widzi jej się nie śni.
-Hanabi? Znaczy… teraz ja cię zmieniam, idz spać, dobranoc.
-Dobra, dzięki.

Razem z Kaito wstaliśmy i weszliśmy do swoich namiotów. 


************
Szkoda że Nenneke przerwała nam rozmowę, było naprawdę miło, moje życzenie na pewno się spełni, wybrałem gwiazdę, która świeciła najjaśniej ze wszystkich, w sumie to i tak nie ma znaczenia, dokonam tego choćbym miał iść po trupach do upragnionego celu.



Miało być tu więcej akcji, ale wyszłoby za długo xd Notka jest chyba całkiem, całkiem, bodajże mam taką nadzieje ;D Dziękuje wszystkim komentującym :* Pozdrawiam <3

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział drugi

[...] samotność nie jest naszym przeznaczeniem, a samych siebie poznajemy tylko wtedy, kiedy możemy się przejrzeć w oczach innych ludzi.
Paulo Coelho


Przez nie do końca zasłonięte zasłony, przelatywały przebłyski słońca, dzięki którym można było się zorientować że nastał dzień, owe światło uporczywie dawało o sobie znać, budząc tym samym, smacznie śpiącą dziewczynę.

-Co do cholery?!- warknęła- Co to już ranek? Nie! Ja chce spać, nie no, i jeszcze świra dostaje, gadam sama do siebie.

Zwlekła się z łóżka i powolnym krokiem ruszyła w stronne łazienki. Łazienka była odcieniu ciemnego brązu z zielonymi dodatkami. Hanabi spojrzała na kosz z brudną bielizną i zrobiła zniesmaczony grymas na twarzy-Trzeba by było to wyprać- przeleciało jej przez myśl. Podeszła do umywalki i odkręciła kurek z zimną wodą, poczym przemyła sobie nią buzie , wzięła szczoteczkę i zaczęła myć zęby. Po wykonanej czynności rozczesała włosy i wyszła z łazienki z zamiarem ubrania się. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to zegarek na szafce nocnej, który wskazywał 7.00 - Boże, ja mam trening! Jak znowu się spóznię to sensei mnie zabije! Ja już jestem spózniona!- krzyczała w myślach. Wzięła ciuchy specjalnie przeznaczone na trening, czyli czarne ¾ leginsy, jasną, bordową spodniczkę ze znakiem swojego klanu i bluzkę takiego samego koloru co spodniczka, która nie zakrywała brzucha, włosy uczesała w luznego warkocza. W szybkim tempie ubrała się, wzięła kabure z bronią , zbiegła na dół i nałożyła czarne długie buty. Wybiegła z domu jak strzała i ruszyła biegiem pod bramę wioski.

W tym samym czasie pod główną bramą wioski…

-Gdzie ona jest do jasnej cholery?! Miała być tu 20 minut temu!- krzyczał sensei

-Ja wiedziałem że ona się spózni, zawsze tak jest- powiedział ze stoickim spokojem Ikuto

-Zabije ją, ugotuje we wrzątku albo zatłuke gdzieś w ciemnym zaułku i nawet te pieprzone techniki jej nie pomogą, zaraz przyjdzie tu ten cały klan Senju, a po niej ani widu ani słychu!- myślała Nenneke opierając się o pień drzewa

-Nenneke, co ty taka spokojna jesteś? Zaraz przyjdzie ten klan, a ty nawet się tym nie przejmujesz.- zapytał Ikuto

-Nie mam humoru na pogawędki.- wysyczała przez zaciśnięte zęby.

-Ale cięta, ciekawe co jej jest?- zastanawiał się blondyn.

Nagle do dwójki członków doszedł krzyk ich senseia, oboje obrócili się w stronne owego dzwięku.

-Uchiha! Co ty sobie wyobrażasz?! Prawie 30 minut spóźnienia, za często ci się to zdarza!- podniósł głos

-Tak, wiem sensei, to się już więcej nie powtórzy- powiedziała z przerwami aby zaczerpnąć powietrza po biegu.

-Yhm, ostatnio też tak mowiłaś.- zakpiła niebieskooka

Ta tylko obdarzyła ją wzrokiem mrożącym krew w żyłach, chciała dalej prowadzić swój monolog, lecz coś a raczej ktoś jej to nie umożliwił.

-Konohamaru –san, dostaliśmy wiadomość od klanu Senju iż zbliżają się do wioski.- powiedział członek ANBU w masce kota.

Czarnowłosa zawsze podziwiała ten oddział, zresztą sama w przyszłości chce do niego należeć. Podziwia ich za ich odwagę, zdolności i logiczne myślenie co jest rzeczą niezbędną w tych szeregach. Pamięta jak spotkała na pogrzebie swoich rodziców, jednego z nich, był on wysoki, miał szare włosy, albo raczej czuprynę i maskę na twarzy, ale nie taką jaką mają członkowie ANBU tylko taką inną, w pierwszej chwili pomyślała że to jakiś terrorysta, kto by pomyślał że to były sensei jej rodziców i wujka.

-Hai- odpowiedział Sarutobi i przerzucił swój wzrok na dzieciaki

-Słuchajcie, ta misja zaczyna się prosto, lecz potem będzie trzeba wykazać się bardzo dużymi umiejętnościami, jesteście najlepszą drużyną ze swojego rocznika, liczę na was, zresztą nie tylko ja. Jesteśmy dla nich uprzejmi i kulturalni, zrozumiano Hanabi?

-Że słucham?! Dlaczego od razu Hanabi?! Sugeruje sensei że ja nie jestem kulturalna?!- zaczeła dziewczyna a ogniki w jej oczach zaczeły się niebezpiecznie świecić- W takim razie, senpai też jest nie kulturalny, mówiąc tak.- dowaliła mu.

-Zwariuje z tą drużyną- pomyślał

Nenneke w dalszym ciągu opierała się o pień drzewa i nie odzywała się żadnym słowem- Nawet nie zaczeła komentować tego że się spóźniłam a sama wczoraj ją ostrzegałam żeby tylko wcześnie wstała, co się z nią dzieje?- rozmyślała by tak jeszcze trochę, ale nagle poczuła coś dziwnego, jakby wrażenie że coś zaraz się stanie, zawiał mocniejszy wiatr, który zawiał jej w twarz, potem tylko: instynkt, osobnik lecący z góry, napierający na nią bronią, odbicie go za pomocą kunaia, druga ręka samoistnie zadała cios- celny, trafienie w twarz, odlot na 300 m, szybkie wstanie i ustawienie się w pozycji obronnej

-Co się dzieje?- zapytał Ikuto, także już w pozycji obronnej tak, jak reszta jego drużyny.

-Przepraszamy, to nie porozumienie , nazywam się Higashi Senju, a ten tutaj, co zaatakował tą młodą Dame to Ren Senju, mój bratanek.

Chłopak wstał z ziemi, otrzepał się i podszedł do wuja, był brunetem, miał zielone oczy i był dobrze zbudowany. Jego wzrok utkwił w posiadaczce sharingan.- nie ma co, przystojny to on jest- pomyślała

-Miło nam poznać, ja nazywam się Konohamaru Sarutobi a to moja drużyna, ta blondynka to Nenneke, ten chłopak obok niej to Ikuto a to Hanabi.

Przedstawiciel klanu Senju od razu spostrzegł znak Uchiha na spodniczce dziewczyny, przez głowę przeleciały mu obrazy z tej strasznej nocy, która miała miejsce 4 lata temu.

-Sądzę że po tym incydencie powinnam oczekiwać jakiś wyjaśnień, prawda?- zapytała czarnooka poważnym tonem

-Chyba śnisz- zakpił Ren

-Oj nie tym tonem chłopczyku, bo znowu dostaniesz lanie- kpiarski uśmiech wstąpił na jej twarz

-Rodzice nie nauczyli cię szacunku do starszych?

Hanabi zacisnęła dłonie w pięści, wykonała krok do przodu kiedy poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń, to był jej sensei

-Nie wypowiadaj się na temat moich rodziców tchórzu, jeśli chcesz pożyć dłużej niż 5 minut- syknęła i strzepnęła sobie z ramienia rękę swojego senseia.

On jedynie prychnął i dalej patrzył się w jej stronne. Zrobiła się głucha cisza, którą przerwał Sarutobi.

-Skoro już się poznaliśmy, powinniśmy pójść wspólnie do hokage, następnie oprowadzimy was po wiosce.

-Bardzo dobry pomysł, Ren ty możesz już iść do naszego tymczasowego miejsca zamieszkania, czy może ktoś z was mógłby pokazać nam, gdzie się ono znajduje?

-Tak, oczywiście, cała drużyna 3 pójdzie a my udamy się do czcigodnego- powiedział Konohamaru, poczym wskazał kierunek męszczyznie.

Kiedy cała czwórka przestała widzieć dwójkę ludzi, spojrzenie pełne mordu zostało skierowane w stronne czarnowłosej. Ona natomiast stała niewzruszona, świetnie ukrywając swoje emocje, w środku była jak wulkan w czasie erupcji a na zewnątrz oaza spokoju. Atmosfera między shinobi robiła się coraz bardziej ciężka i nie do zniesienia.

-Długo jeszcze macie zamiar tak stać, czy wreszcie zaprowadzicie mnie do domu?- po mimice jego twarzy można było odczytać lekką irytacje całą sytuacją.

-Więc tak, Hanabi i Nenneke wy idzcie do domu a ja zaprowadzę naszego gościa, co wy na to?

Hanabi poczuła się świetnie ze świadomością, że nie musi ani chwili dłużej być koło tego kolesie, perspektywa tego wydarzenia wcale jej się nie uśmiechała.

-Dobra, mi to obojętne, zresztą musimy pogadać, Hanabi- zwróciła się Nenneke do dziewczyny z grobowym wyrazem twarzy, ta przytaknęła jej jedynie głową. Ostatni raz spojrzała się na Rena wzrokiem zabójcy i posłała mu jeden ze swoich promiennych uśmiechów. Chłopak zdezorientował się jej zachowaniem, czego wcale nie ukrywał, wręcz przeciwnie, wyglądało to tak, jakby zaraz miał otworzyć buzie ze zdziwienia. Podeszła do niego poczym szepnęła na ucho

-Dzisiaj 23, na polu treningowym numer 1, zobaczymy czy wasz klan jest taki silny jak mówią- odsunęła się od niego, on zaś poczuł dziwny dreszcz na ciele gdy go dotknęła , zbagatelizował to i patrzył się w jej czarne niczym noc oczy, które ciskały w niego piorunami. Dwójka osób z jej drużyny przyglądała się całemu zajściu i mieli nie za przyjemne miny, oboje wiedzieli że nic dobrego z tego nie wyniknie ale wiedzieli też, że jak ta dziewczyna się czegoś uprze to będzie do tego dążyć dopóki tego nie zrealizuję. Hanabi obróciła się na pięcie i wspólnie z przyjaciółką podążyła w stronne ich ulubionego miejsca, na głowy wszystkich hokage Konohy- gakure.

W tym samym czasie, w najważniejszym budynku wioski, trwała dyskusja dwóch, wysoko usytuowanych męszczyzn.

-To są akta tej organizacji, tak jak obiecałem hokage-san- powiedział Higashi siedząc na fotelu i pijąc kawę.

-Dziękuje, jest to bardzo potrzebne, słyszał pan może o tych nowych napadach na wioski, wole mieć pewność z kim mamy do czynienia.

-Tak, to oczywiste.

-Jak się w ogóle podoba panu Konoha?

-Z pierwszego wrażenia jest wspaniała ale jeszcze z drużyną 3 bodajże, będziemy zwiedzać- uśmiechnął się przyjaznie

-Rozumiem, aczkolwiek mogę powiedzieć że jest wspaniała- odwzajemnił gest

-Czy mogę o coś spytać?- Uzumaki twierdząco pokręcił głową, co Senju uznał za zgode i kontynuował- Czy dziewczyna o imieniu Hanabi, jest z klanu Uchiha?

Naruto zakrztusił się popijając kawę, nie żeby to był jakiś sekret, lecz zdziwiło go to pytanie.

-Tak, jest to córka Sasuke i Sakury Uchihy- odpowiedział, przyglądając się mu badawczo

-Jest to także siostra Daisuke o ile mnie pamięć nie myli- skwitował i kątem oka obserwował reakcje drugiego rozmówcy.

-Tak, lecz w jej obecności proszę o nim nie wspominać.

-Oczywiście, to zrozumiałe, ja będę się już zbierał, proszę dokładnie przyjrzeć się tym aktom, dowidzenia hokage-san- powiedziawszy to, ukłonił się lekko i wyszedł z gabinetu. Blondyn odłożył akta na biurko, z myślą że przeczyta w domu wszystko na spokojnie i powrócił do papierkowej roboty.

Na podobiznach sześciu oficjalnych hokage, siedziały dwie dziewczyny wpatrzone w wioskę w całej okazałości, aktualnie znajdowały się na głowie 4- dziadka blondynki.

-Dobra Nenneke, mów co się stało że musiałyśmy przyjść aż na miejsce „Rozpaczy i bólu”- tak nazwały to miejsce po śmierci rodziców Hanabi, gdyż dużo czasu tu spędziły, a czarnowłosa tutaj wylała najwięcej łez, od tamtej pory przychodzą tu zawsze, gdy mają problem.

-Ehh, sprawa jest poważna

-Nie pieprz tylko powiedz normalnie

-No bo.. bo- zacinała się niebieskooka

-No wykrztuś to z siebie.

-Będę kurwa miała rodzeństwo! Rozumiesz?!

-Jezu, ja myślałam że coś się stało, wystraszyłaś mnie głuptasie

-Ale przecież się coś stało! Ja nie chce!

-Teraz zachowujesz się jak rozkapryszona dziewczynka, która stracił lizaka, jestem pewna że twoi rodzice tego nie planowali, wpadka i tyle, musisz to przeboleć i pomóc mamie się z tym uporać. Zobaczysz, będziesz wspaniałą siostrą- uśmiechnęła się i przytuliła dziewczynę

-No, może masz racje

-Ja zawsze mam racje- zaśmiała się

-Ej, ale teraz ty

-Ale co ja?

-No wyżal się, powiedz co ci leży na sercu.

Hanabi zawahała się, w głębi duszy czuła się zle, ale to nie przez tego gbura tylko przez samotność, z pozoru każdy powiedziałby że się już przyzwyczaiła do tego uczucia, ale to dzięki, temu że tak dobrze ukrywa uczucia pod maską obojętności- Mam to po tacie- przeleciało jej przez głowe

-Nic mi nie jest, wszystko w porządku- znowu to samo, dlaczego nie powiesz jej prawdy?! To twoja przyjaciółka!- krzyczała na siebie w myślach.

Nenneke spojrzała na nią z pod przymrużonych oczu ale nie drążyła już tego tematu, wiedziała że i tak nic od niej nie wyciągnie.

-Jesteś pewna że to dobry pomysł?- spytała, ta posłała jej pytające spojrzenie- Chodzi o tą całą walkę- wytłumaczyła, czarnooka spojrzała w dal, na jej twarz poleciał nie przyjemny chłodny wiatr, zrobiło się już chłodniej i coraz bardziej się to odczuwało. Nogi podciągnęła pod brodę i oparła głowę o kolana, dając tym samym sobie trochę ciepła.

-Wiesz że jak coś robię, to jestem pewna swoich czynów, teraz też tak jest, nie pozwolę obrażać swojej rodziny, więc muszę chronić honor swój i jej, pokarze temu gnojkowi gdzie jego miejsce- powiedziała z determinacją w głosie

Ta na to tylko się uśmiechnęła i pokazała jej że trzyma za nią kciuki.

-Dobra, zbieramy się, jest już pózno i robi się coraz zimniej- powiedziała Uzumaki i wstała, podała rękę Hanabi, która skorzystała z pomocy. Obie użyły jutsu teleportacji i przeniosły się na dół, tam pożegnały się, blondynka ostatni raz powiedziała że liczy na to że Uchiha wygra i rozeszły się, każda w swoją stronne.

Naruto Uzumaki siedział już w domu, na kanapie i pił gorącą herbatę, wziął do ręki akta tajnej organizacji i zagłębił się w lekturze.

-Organizacja nazywa się Akumu*, ma członków z silnych klanów, każdy ma jakieś specjalne zdolności- mruczał pod nosem, w pewnym momencie jego oczy otworzyły się ze zdumienia a z ręki wypadł mu kubek z gorącą cieczą- Jednym z członków jest… Daisuke Uchiha.


*Akumu- znaczy koszmar
Notka jako tako mi się podoba, skorzystałam z waszych rad, ale nie jestem pewna czy dobrze to wyszło xd Mam wielką nadzieje że się wam spodoba, na moim drugim blogu też, niedługo powinna pojawić się notka. Pozdrawiam :*

czwartek, 7 marca 2013

Rozdział pierwszy

"Nie idź za mną, bo nie umiem prowadzić. Nie idź przede mną, bo mogę za Tobą nie nadążyć. Idź po prostu obok mnie i bądź moim przyjacielem."
Albert Camus


Dwie dziewczynki biegły szybkim tempem po dachach wioski, obie były bardzo zmęczone, ale i tak miały uśmiech na twarzach.

-Rozpuszczone małolaty, jak dorwe do nogi z dupy powyrywam

-To dawaj szybko bo nas nie dogonisz, haha! Nenneke szybciej bo nas złapią!

-Hanabi, to nie jest takie proste, gdy ktoś depcze nam na ogonie!

-Nie dramatyzuj, to właśnie powinno dać ci motywację do szybszego biegu.

-Oj, odwróć się i zobacz kto zaczął nas jeszcze gonić!

Czarnowłosa odwróciła się i obraz, który zobaczyła dał jej jeszcze większą motywację do biegu.

-Kurwa, to sensei- zaklęła

-Właśnie, co robimy?

-Spokojnie, mam plan…

-Ty zawsze masz plan, a potem lądujemy u taty na dywaniku!

-Będzie dobrze, nie sraj się tak, tylko biegnij szybciej.

Nagle dziewczyny, ujrzały przed sobą kłęb dymu.

-Sensei?!- krzyknęły obie wystraszone

-Nie święty mikołaj, ze mną do hokage, ale to już!

-Hai!- przytaknęły

-Kanohamaru-sam, zabierz te gówniary do czcigodnego! Ja sobie z nimi rady już nie daje!- krzyczał jeden z shinobi

-Takiego wybryku, już wam płazem nie popuści!- krzyknął drugi

-Tsa, uważaj bo- odpyskowała mu Hanabi

-Hanabi! Dobra dosyć tej pogawędki, idziemy do hokage.

Cała trojka udała się do siedziby wielmożnego, nie śpieszyli się, chociaż ich sensei chciał tam dotrzeć jak najszybciej dziewczyny specjalnie zwalniały.Po 10 minutach doszli na miejsce, powoli wspinali się, po krętych schodach, dochodząc do gabinetu, Konohamaru lekko, acz stanowczo zapukał w dzwi

-Wejść!

-Hokage, masz może czas?

-Tak oczywiście, czy coś się stało?

-Tak, dziewczyny wejdzcie do środka.

Kunoichi, weszły niepewnie do pokoju, gdzie Naruto zmierzył je groznym wzrokiem.

-Co znowu zrobiłyście?- zapytał srogo

-My nic… tak naprawdę przytrzymujecie tu nas bezpodstawnie!- powiedziała czarnooka

-Bezpodstawnie? Dobrze Naruto-sam ja ci powiem co się stało, dziewczyny miały mięć dzisiaj trening, ja i Ikuto czekaliśmy na nie sporo czasu, potem postanowiłem je poszukać, szedłem sobie po Konoha a tu nagle widze dwie dziewczyny uciekające po dachu, z samego początku nie poznałem że to one, więc podbiegłem do Isumy, myślałem że to jacyś nie chciani goście wparowali do wioski, powiedział mi że to Hanabi i Nenneke, które wysadziły wschodnią bramę…

-Że co zrobiły?!

-Ale tato! To nie jest nasza wina, my tylko się bawiłyśmy kto dalej plunie...

-Ale od plucia nie wysadza się bramy!!

-My nie powiedziałyśmy że ciągle w to grałyśmy, był remis, więc trzeba było to inaczej rozstrzygnąć- skomentowała Hanabi

-A więc, jak to rozstrzygnęłyście? – zapytał już niezle wkurzony blondyn

-Bardzo prosto… zaczęła się walka na kekkei genkai.- wytłumaczyła blondynka

-A, no oczywiście, jaki ja jestem głupi, bo przecież używając shranigana i byakuganu, trzeba rozwalić bramę wioski.- powiedział z sarkazmem


-To był przypadek, nie moja wina że nagle Nenneke zaczęła robić to swoje 300 uderzeń, a że ja mam szybki refleks to je ominęłam i wpadła w bramę- tłumaczyła czarnooka

-Ale od tego się ona nie popsuła, to było przez to, że Hanabi użyła na mnie Katon, a ja odskoczyłam i poleciało na bramę

-Ja już nie mam do was sił, idzcie już na trening z Kanohamaru, porozmawiamy w domu Nenneke, ale Hanabi ty tak się nie ciesz, dzisiaj piątek, przychodzisz do nas na kolację, pamiętasz?

-Tak wujku, pamiętam- westchnęła

-Dobra moje panie, zbieramy się na pole treningowe, nie jestem pewny czy Ikuto z nudów już tam nie umarł- zastanawiał się na głos wnuk trzeciego hokage

-Dobra, dowidzenia dziewczyny, tylko mi już tam nie broić, zrozumiano?

-Tak, pa wujku- pożegnała się czarnowłosa

-No, pa tato- pożegnała się blondynka

Po 20 minutach doszli na pole treningowe nr.3

-No nareszcie, gdzie wy byłyście? A tak poza tym słyszałyście, ze ktoś rozwalił całą wschodnią brame?- zapytał Matsura

-Ikuto, ogarnij się, słyszałyśmy o tym, ale to nie ważne, czy możemy zacząć trening?- tu Hanabi zwróciła się do senseia

-Oczywiście, zaczęlibyśmy wcześniej, gdybyście nie rozwaliły bramy.

-Więc to wy?! Od razu wiedziałem…

-Dobra, czy to my, czy nie, to już nie ważne, zaczynajmy wreszcie!

-Nenneke, uspokój się, ty to jak zwykle niecierpliwa jesteś, mam dla was wiadomość, która będzie dla was wstrząsająca…

-Mamy misje, na której będzie jakiś ważny Lord, i dzięki jego ochronie, zyskamy sławę i zostaniemy najlepszymi shinobi?- zapytał Ikuto

-Nie, na pewno chodzi o to, że zbliża się wojna a my będziemy w niej uczestniczyć, mamy najlepszych shinobi, więc wygraną mamy w kieszeni- powiedziała Nenneke

-Boże, możecie nie gadać takich głupot?! Wiecie jakie szanse, są na to że zgadniecie? Posłuchajmy wreszcie, co ma do powiedzenia sensei ok.?

-Nareszcie, dziękuje Hanabi, a więc do naszej wioski przyjeżdżają bardzo ważni goście, ten klan nazywa się Senju…

-O masakra! Ten „Senju”?! Przecież to najsilniejszy klan na świecie!- krzyczał podekscytowany Ikuto, za co dostał w łeb od Hanabi

-Cicho młotku, daj mu dokończyć, czy przypadkiem ten klan nie rozpadł się, tworząc tak zwane małe klany i osobne rodziny?- zapytała czarnowłosa

-Tak masz racje, ale ostatnio starszyzna wraz z hokage, dostali wiadomość od jednego z członków klanu, że prawdopodobnie chcą u nas gościć, w skrócie klan zaczął dalej istnieć.

-To oni założyli Konohe, prawda?- zapytała Nenneke

-Tak, oni wraz z klanem Uchiha, są bardzo silni, ale i tak ochrone muszą mieć, wypadło na nas.- zakończył Konohamaru

-Kiedyś klan Uchiha walczył przeciwko klanie Senju, zgadza się?- zaciekawił się Matsura

-Tak, ale…

-Ale klan Senju, zaproponował pokój miedzy moim klanem a ich, potem została podpisana umowa z krajem ognia że od teraz to oni wytyczają granice między krajami, za to poszczególne klany mają stworzyć stały rozejm w kraju.- wyprzedziła senseia posiadaczka shraningan.

-Interesujące, a kiedy przyjadą?- skomentowała niebieskooka

-Planowo to jutro, ale może się podróż troche przedłuży.

-Czyli w podróży nie potrzebują ochrony, ale w wiosce to już tak?

-Nie, w podróży pomaga im Ame-gakure, za to my mamy im pokazać całą okolice, następnie przetransportujemy do Suny, gdzie oczekuje ich Gaara. Dzieciaki, jest już pózno, dzisiaj nici z treningu, jutro widzimy się o 7.00 pod bramą główną, tam będę na was czekał, potem wspólnie pójdziemy do hokage, zgoda?

-Hai!- odparli zgodnie, i każdy ruszył w stronne swojego domu.

-Hanabi, nie zapomnij że u mnie w domu dzisiaj jest kolacja, jak się przebierzesz to wpadnij do nas.

-Dobra, za jakieś 30 minut będę.

Czarnowłosa szła w stronne dzielnicy swojego klanu, która jest teraz pusta i pozbawiona życia, nie szuka zemsty na swoim bracie, nie ma po co, po tamtej strasznej nocy nie widziała go ani razu, nie wie nawet za bardzo co się z nim działo przez ten czas. Doszła już do posiadłości Uchiha, z kabury wyjęła klucze i przekręciła zamek w dzwiach, weszła do środka, zdjęła buty i udała się na górę wziąć prysznic i przebrać się.

Po wykonanych czynnościach, zeszła na dół i wyszła z domu, kierując się do swojego wujka i jego rodziny.

Po nie całych 15 minutach, ujrzała zarysy domu państwa Uzumakich. Zapukała lekko w dzwi, po chwili otworzyła jej Hinata.

-O, witaj Hanabi, wejdz, wyszystko już jest gotowe.-zaprosiła ją gestem ręki do środka.

-Cześć ciociu, cześć wujku- przywitała się

-Witaj Hanabi, usiądz, usimy porozmawiać- powiedział Naruto, on też się zmienił, ale to stało się od czasu kiedy stał się hokage, już nie był taki roztrzepany i i nadpobudliwy jak kiedyś, za to jego córka wspaniale zastępuje go, w jego dawnej roli.

-Naruto-skarciła go żona- daj jej usiąść i zjeść w spokoju, poza tym co się stało, to się nieodstanie , bramę naprawią i po kłopocie.

-Tak tato, mama ma rację.

Naruto westchnął i zaczął konsumować posiłek, wspólnie rozmawiali i śmiali się, Hanabi przypomniało się, jak to ona zawse wraz z rodziną jadła wspólne posiłki, wtedy też było tak radośnie i przyjemnie.

-Hanabi, a ty już byłaś w tym szpitalu?- zapytał gospodarz domu

-Tak byłam, powiedzieli że bardzo chętnie mnie przyjmą na praktyki, ale nie martw się wujku, nie zrezygnuje z życia shinobi by pozostać tylko medic-ninja- zaśmiała się widząc jego minę.

-No ja mam nadzieje, wasza drużyna z charakteru, bardzo przypomina mi drużynę 7, ach… szkoda że oni już nigdy nie wrócą, nigdy nie usłyszę „Zamknij się młotku” albo nie dostane w łeb od Sakurci tak, że aż polecę na 500m.-myślał Naruto

-Ja narawdę dziękuję za przepyszną kolację, ale chyba będę się już zbierać- powiedziała Hanabi, biorąc swój talerz z zamiarem odniesienia go do kuchni

-Dobrze skarbie, ale zostaw ten talerz, ja będę zanosiła wszystkie naczynia do zmywarki- oznajmiła jej Hinata

-Ok. to pa dobranoc, do jutra Nenneke, pamiętaj o 7.00 pod główną bramą- pożegnała się i wyszła.

Szła ciemnymi i pustymi o tej porze, uliczkami wioski, nagle pomyślała że chciałaby się dowiedzieć czy Daisuke chociaż żyję- Nie, nie powinno mnie to w ogóle obchodzić, on zabił mi moich rodziców, niech zginie w piekle!-krzyczała w myślach. Dochodząc do domu, usłyszała szelest w krzakach, szybkim ruchem wyjęła z kabury kunai i rzuciła w stronę hałasu, nie znajoma osoba jej kunai odrzuciła swoją bronią następnie wyjęła kilka shurikenów i rzuciła w dziewczynę, ona wykonała sprawne unik i ominęła je.

-Kim jesteś i dlaczego mnie atakujesz?- zapytała nie znajoma postać

-Że słucham?! Jak się do kogoś skradasz to potem takie są tego skutki! Poza tym, jak się pyta o czyjeś imię, wypadało by najpierw podać swoje!- pouczyła go

-Ty chyba nie wiesz z kim rozmawiasz, młoda- powiedział do niej z kpiarskim uśmieszkiem na twarzy, którego z kolei ona zauważyć nie mogła bo było za ciemno

-Nie no jakiś ty inteligentny, oświeć mnie

-Na pewno nie długo się dowiesz, a teraz żegnam- znikł w kłebi dymy

-Jakiś dziwak, powinnam powiadomić tym senseia, ale to jutro- powiedziała do siebie i udała się do domu spać.

Weszła i zamkneła na zamek dzwi za sobą, zdjęła buty i udała się na górę. Tam wzięła prysznic i ubrała się w zieloną koszulę nocną, poczym położyła się do łóżka- Ach.. pamiętam jak mama zawsze całowała mnie na dobranoc, albo jak tata opowiadał mi swoje misje przed snem, czasami nawet spałam z Daisuke, który opowiadał jak było na jego misji albo wymyślał różne historie o ninja, niestety te czasy już nie wrócą, ciekawe jaki będzie ten cały klan Senju?- zastanawiała się przez chwile, poczym oddała się pokusie, pójścia tam gdzie nie ma zmartwień i żadnych trosk.



Notka jest, zemsty nie ma xd mam nadzieje że się wam spodoba, blog jest w świetnym stanie, ale to tylko i wyłącznie zasługa mojej kochanej siostrzyczki, Zochan. kocham :3 Pozdrawiam tych co komentują i tych co czytają, jak są w ogóle tacy xd 

poniedziałek, 4 marca 2013

Prolog



Sakura Uchiha wracała ze swoją córką Hanabi do domu, dziewczynka była ubrana w różową sukienkę i sandałki, obie śmiały się i były bardzo szczęśliwe.

Hanabi była bardzo ładną 6-latką , miała czarne włosy sięgające do ramion i czarne oczy, była drobna i miała bladą cerę po mamie.

-Mamusiu, ale kiedy Daisuke odda mi miśka?- zapytała, wyraznie zasmucona dziewczynka.

-Kochanie, twój brat powiedział że odda go dopiero, gdy nauczysz się techniki naszego klanu- odpowiedziała jej mama.

-No tak, ale Katon jest trudny- upierała się

-Tak, tak- zaśmiała się jej mama

-Mamo, patrz, tam idzie tatuś i braciszek!- krzyknęła, i pobiegła w stronę ojca

-Cześć córeczko- powiedział Sasuke i wziął małą na ręce

-Hej młoda- przywitał się Daisuke

-Ty mi lepiej miśka oddaj- złościła się, i pokazała bratu język

-Sasuke posprzątałeś w domu, tak jak cię prosiłam?- zapytała pani Uchiha

-No wiesz kochanie jak to jest… byłem zajęty

-Tak, yhm, ty zawsze jesteś zajęty, a ja na przykład jestem zmęczona po pracy, wiesz jak się narobiłam w szpitalu.

-Wy tu gadu gadu a ja chcę swojego miśka!- krzyknęła dziewczynka

-Oj, nie złość się tak księżniczko, co ty na to, żeby od razu po powrocie do domu, nauczyć cię Katon? Jak się go nauczysz, to dostaniesz tą paskudę z powrotem- zaproponował jej starszy brat

-Sam jesteś paskuda, ale umowa stoi- podali sobie ręce, aby przypieczętować umowe.

W spokoju wrócili do domu, dzieciaki od razu pobiegły na gore przygotować się do treningu, za to rodzice poszli na ogród.

-Ok. Ja jestem gotowa

-Ja też. Zacznij od tego żeby złożyć pieczęcie, mam ci to pokazac jeszcze raz czy pamiętasz?

-Pamiętam- dziewczynka dużo razy probowała, ale jej nie wychodziło

-Oj no siostra, ale ty ciamajda jesteś, patrz- Daisuke pokazał jej tą technike ponownie, Hanabi próbowała, ale wychodziło jak wychodziło, czyli wielkie nic.

-Dobra dzieciaki jest już pózno, zbierajcie się idziemy do domu- powiedziała Sakura wstając z ławki, a za nią wstał jej mąż

-Hanabi, nie martw się, na pewno nauczysz się tego wkrótce- pocieszył ją jej ojciec, a mama uśmiechnęła się do niej

-Tak, na pewno- powiedziała dziewczynka do rodziców z miną zbitego psa i pobiegla do pokoju.

2 tygodnie pózniej

Cała rodzina siedziała przy stole i jadła kolację, Sasuke rozmawiał z Daisuke o zbliżającej się misji syna, Hanabi nie odzywała się tylko siedziała cichutko, co było do niej kompletnie nie podobne.

-Hanabi, co ty tak cichutko siedzisz? Opowiadaj jak było dzisiaj w akademi- zachęcała ją mama

-Nic ciekawego. Ehh, jest taka sprawa że…- przestała mówić, gdyż zadzwonił telefon. Sakura wstała od stołu i poszła odebrać. Po jakiś 10 minutach wróciła i nie wyglądała na zadowoloną.

-Co się stało kochanie?- zapytał się jej mąż

-Hanabi, pochwal się ojcu, co zrobiłaś w szkole- powiedziała jej matka srogim tonem.

-Co się stało- zapytał

Hanabi siedziała i się nie odzywała , tylko wpatrywała w czubki swoich butów. Daisuke zaś patrzył na to wszystko, z nie małym zaciekawieniem.

-Nie chcesz powiedzieć? Dobrze, więc ja powiem. Nasza córka, dzisiaj w akademii zdenerwowała się na kolegę, na Takume, ale mniejsza, najważniejsze jest co zrobiła…

-Co? Co?- przerwał jej zaciekawiony syn

-Zdenerwowała się na niego i potraktowała go Katonem- dokończyła Sakura

-Co?!...

-No właśnie, ja tez jestem zla…

-Córeczko! To wspaniale, jestem z ciebie taki dumny.- krzyczał z dumą

-Ale, nie jesteś na mnie zły?- zapytała zdziwiona

-Zły? Za co? Nie wychodziło ci, a teraz tak zmiana.

-Tak siostra, ja też jestem dumny, ale to oczywiście tylko moja zasługa.

-Sasuke?- zapytała Sakura, a żyłka na jej czole niebezpiecznie drgała

-Tak kochanie?

-ONA SPALIŁA PÓŁ AKADEMII!!!- wydarła się na całe gardło tak, że na pewno cała wioska ją słyszała

-Oj…- zlękła się dziewczynka

-Chyba się niezle wkurzyła- szepnął jej brat na ucho

-Nie wytrzymam z tą rodziną- westchnęła Sakura i opadła na krzesło

Tak właśnie wyglądała ta rodzina, była szczęśliwa kochająca się i bardzo zżyta ze sobą. Niestety pewnego dnia zdarzyło się coś strasznego, coś, co miało przerwać to wspaniałe życie i zniszczyć całą rodzinę.

-Hanabi masz wszystko?- zapytał tata z dołu

-Tak, właśnie pakuje lalki.

-Daisuke, a ty idziesz dzisiaj to Mizosuke?- zapytała mama

-Tak, odprowadzę młodą do Nenneke, potem pójdę do niego.

-Dobra, chodz tu skarbie pożegnaj się z mamą- powiedziała Sakura i pocałowała swoją córke w policzek

-Pa mamuś, pa tatuś- powiedziała na odchodnym dziewczynka.

-Pa córcia!- krzyknął tata z kuchni.

Hanabi razem ze swoim bratem wyszli z dzielnicy Uchiha, kierowali się do domu państwa Uzumakich. Nie szli długo. Po 10 minutach doszli do posiadłości 6 hokage i jego rodziny. Daisuke, zapukał do wielkich dębowych dzwi, po chwili, otworzyła mu mała blond dziewczynka za którą stała jej mama.

-Cześć ciocia, oddaje w twoje ręce tego małego potwora i idę do kolegi- powiedział na przywitanie chłopak

-Nie ma sprawy Daisuke, ja zajmę się małą a idziesz może do Mizosuke?- zapytała Hinata

-Tak, a co?

-Poczekaj chwilkę, masz tutaj ciasteczka dla Ino i Sai’a

-Ok. To pa ciocia, ja przyjdę po nią o 20 dobra?

-Dobrze nie ma problemu. Pa

-Pa Daisuke- pożegnała się Hanabi

-No papa, bądź grzeczna.

Dziewczynki wbiegły do środka i zaczeły się bawić, za to chłopak poszedł do państwa Yamanaka.

Hanabi i Nenneke bawiły się bardzo długo, śmiały się i szalały. Bawiły się w ninja i opowiadały sobie straszne historie, niestety co dobre szybko się kończy, czarnowłosa musiała iść do domu. Nagle dziewczynki usłyszały telefon, który odebrała mama blondynki

-Tak? Ale sobie czas wybrałeś… dobrze, odprowadzę ją. Ale Mizosuke też idzie? Naruto, ale o której ty wrócisz? A dzwoniłeś do Sasuke albo Sakury? Nie odbierają? Och… dobra pa, wróć szybko.

-Hanabi!- zawołała pani Uzumaki

-Co się stało ciociu?

-Twój brat, razem z drużyną musieli wyjechać na misje a rodzice nie odbierają. Wychodzi na to, że ja cie odprowadzę do domu, dobra?- zapytała z uśmiechem Hinata

-Nie, ciociu nie ma takiej potrzeby, ja się sama przejdę do domu, zresztą daleko nie mam.

-Ale coś ty, ja cię odprowadze, spójrz jak ciemno jest, ani mi się śni samą cie puścić.

-Ciociu, ja sobie poradze, naprawde, to jakieś 15 minut drogi, jak nie mniej- upierała się przy swoim

-No dobrze, ale od razu, jak tylko wrocisz do domu, masz do mnie zadzwonić dobrze?

-Ok. Mama do ciebie zadzwoni, papa ciociu, pa Nenneke- pożegnała się i wyszła

Szła wolnym krokiem do domu, nie śpieszyło jej się, wiatr lekko wiał jej w twarz co nie było wcale upierdliwe, wręcz przeciwnie, było bardzo przyjemne-Daisuke pojechał na misje, ciekawe kiedy ja będę mogła wreszcie iść na misje, na pewno musze skończyć akademie, on to ma fajnie, skończył dawno akademie, teraz wyrusza na misje, ale ja nie chcę się uczyć na medic-ninja jak on czy mama, ja wole być jak tata, zostane najlepszym shinobi i nikt nie będzie wstanie mnie pokonać- myślała mała, nawet się nie spostrzegła, jak doszła do posiadłości swojego klanu.-Coś to nie gra, jest za cicho- weszła przez bramę, by następnie iść czujnym krokiem do domu. Wszędzie było ciemno, ponieważ lampiony były pozgaszane i porozcinane w nie których miejscach-Co tu się stało?!-myślała wystraszona

-Mamo!Tato!- krzyczała i podbiegła do dzwi Wbiegła do domu jak strzała, nic nie widziła, weszła do pierwszego lepszego pokoju, potem pobiegła na góre, wszędzie były widoczne ślady walki, cały dom wyglądał jak by przeszło przez nie tornado. Nagle usłyszała brzdęk, jaki wydaje katana, opadająca na ziemie, nie wiele myśląc pobiegła do kuchni, skąd wydobył się hałas. Takiego widoku się nigdy nie spodziewała, żadne dziecko nie powinno oglądać czegoś takiego. Nad martwym ciałem jej matki i ojca, stał brat, cały we krwi.

-Daisuke?- zapytała dziewczynka, oszołomiona i bliska płaczu.

Nie odpowiedział jej, spojrzał na nią poczym spróbował ją ominąć i wyjść z posiadłości. Hanabi chociaż była oszołomiona i strach próbował sparaliżować jej ciało złapała brata za ręke i spojrzała mu w oczy cała zapłakana.

-Dlaczego?- spytała szlochając

-Jesteś jeszcze za mała by pojąć nie które rzeczy- powiedział oschłym tonem, przez który przeszedł jej dreszcz po plecach.

Zbliżył się do niej i pocałował w czoło, jak miał to w zwyczaju, poczym spojrzał jej w oczy i uaktywnił sharingan. Widziała to, widziała jak walczy z ich rodzicami, żeby potem bez żadnego problemu i bez skruchy ich po prostu, zabić. Zostawił ją, ona stala sparaliżowana, nie mogła wykonać żadnego ruchu.Opadła na ciała swoich rodziców i zaczeła mocno płakać

-Nie martwicie się, pomszczę was, przysięgam!

W tej właśnie chwili, stała się zupełnie inna, postanowiła się zemścić i nikt ani nic jej nie przeszkodzi.